czwartek, 24 listopada 2016

Od Giewontu po trekking w Himalajach - moja przygoda z górami

wyprawy górskie
Mam na imię Piotrek i od pięciu lat chodzę po górach. Na tym blogu będę opisywał Wam moje wyprawy górskie, przedstawiał różnego rodzaju ciekawostki o odwiedzanych miejscach i opowiadał o tym, co warto zobaczyć w takich miejscach jak Peru czy Gruzja. Na początku chciałbym jednak opowiedzieć o tym jak zaczęła się moja przygoda z górami.
Nigdy nie sądziłem, że górskie wędrówki staną się moją pasją, a zdobycie Korony Świata największym marzeniem. Wszystko zaczęło się pięć lat temu od pewnego wyjazdu w Tatry gdy po raz pierwszy miałem okazję zdobyć swój pierwszy szczyt - Giewont. Wiem, że dla niektórych brzmi to banalnie, w końcu co roku mówi się o zatłoczonych szlakach i kolejkach turystów wyczekujących po kilka godzin na wejście. Moim zdaniem jest w tym trochę przesady. Ja na Giewont wchodziłem we wrześniu i na szlaku było dość sporo osób, ale żadnych kolejek na szczęście nie widziałem. To był mój pierwszy wyjazd w góry nie licząc wycieczki z rodzicami na Kasprowy, ale wtedy byłem zbyt mały żeby to pamiętać. Tym razem wybraliśmy się spontanicznie z paczką znajomych. Z całej naszej ekipy tylko ja nie miałem żadnego doświadczenia górskiego ale pozostali stwierdzili, że nie zostawią mnie w tyle i najwyżej dostosują tempo. Wchodziliśmy czerwonym szlakiem z Doliny Strążyska. Na początku było dość spokojnie, lecz mniej więcej po godzinie szlak dość ostro zaczął się piąć do góry. Nie byłem przyzwyczajony do pokonywania takich przewyższeń, ale goniłem za resztą, żeby nie zostać w tyle. Schodki zaczęły się dopiero gdy już zaczęliśmy podchodzić pod wierzchołek. Mimo tego, że była połowa września, dzień był bardzo upalny co w połączeniu ze zmęczeniem było nie do wytrzymania. Zaliczyłem wtedy mały kryzys, ale gdy już trochę udało mi się odpocząć stwierdziłem, że nie ma innej możliwości i muszę na ten szczyt wejść. Słońce dawało się we znaki ale szliśmy dalej, krok za krokiem wspinając się coraz wyżej.
Gdy wreszcie stanąłem na wierzchołku góry i ogarnąłem wzrokiem widok zrozumiałem o co w tym wszystkim chodzi. Będąc na szczycie czułem się dumny, że udało mi się tu dotrzeć i przezwyciężyć swoje słabości. Z tej perspektywy wszystko wydawało mi się inne. Nagle zdałem sobie sprawę, że jeśli chcę to mogę wszystko. Problemy stały się jakby mniej istotne, a piękno otaczających mnie widoków było wprost nie do opisania. Pomyślałem, że jestem szczęściarzem, bo nie każdemu jest dane jest zobaczyć coś tak niezwykłego. Od tej pory wykorzystywałem każdą wolną chwilę na wyjazdy w góry. Na początku były to Tatry i pobliski Beskid Śląski, później zacząłem jeździć w Alpy, by tam w ciszy i spokoju wędrować długie tygodnie z plecakiem. Wreszcie pojawiło się marzenie by zobaczyć inny kontynent. Gdy udało mi się uzbierać odpowiednią ilość pieniędzy pojechałem na wyprawę do Peru by zdobywać szczyty Andów. Widziałem wiele pięknych miejsc i wciąż okrywam nowe. Moją wielką przygodą był trekking w Himalajach. Teraz marzę o tym, żeby zdobyć kiedyś Koronę Ziemi, czyli wspiąć się na każdy najwyższy wierzchołek danego kontynentu. Do tej pory udało mi się zdobyć Kilimandżaro i marzę o tym, żeby stanąć na pozostałych szczytach. Wierzę, że pewnego dnia mi się to uda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz