Ostatnio opowiadałem
Wam o tym jak udało mi się spełnić moje największe marzenie i
pojechać na trekking w Himalaje. To była moja pierwsza tego typu
wyprawa i czasami jest tak, że jak raz się spróbuje to później
ciężko przestać. Tak było u mnie z wyjazdami w egzotyczne
miejsca. Zupełnie inna kultura, jedzenie, mieszkańcy... Po
przyjeździe z Kathmandu długo chodziłem jeszcze z głową w
chmurach, lecz przyszedł czas gdy znowu poczułem zew przygody. Tym
razem postanowiłem wybrać się na zupełnie inny koniec świata, do
Peru.
Obdzwoniłem kolegów z
ostatniej wyprawy i dwóch z nich od razu przystało na mój pomysł.
Wyprawa do Peru była czymś, co chodziło nam po głowie od
dłuższego czasu. Słyszeliśmy o ciekawostkach takich jak najwyżej
położone jezioro na świecie, pływające wyspy Uros i tajemnicze
rysunki z Nazca. Przede wszystkim jednak liczyliśmy na trekking po
Andach i piękne widoki i to na tym chciałbym głównie się skupić
w mojej relacji. Dziś opowiem Wam trochę jak to się wszystko
zaczęło i opiszę trekking w Cordillera Blanca z mojej perspektywy.
Po przylocie do Limy
byliśmy tak podekscytowani, że nie czuliśmy zmęczenia. Wyszliśmy
na miasto i oczywiście musieliśmy spróbować pisco, lokalnego
alkoholu przypominającego w smaku brandy. Powspominaliśmy przy
okazji z Damianem i Markiem trekking w Himalajach no i opowiadaliśmy
o górskich wyprawach, które przydarzyły nam się w międzyczasie.
Trochę nam zeszło i całe szczęście, że następnego dnia nie
musieliśmy wychodzić w góry, bo forma była taka sobie. Zamiast
tego wsiedliśmy w autokar, który zawiózł nas do położonego na
wysokości 3100 metrów n.p.m. Huaraz. Tam czekała nas jednodniowa
aklimatyzacja. Następnego dnia już bardziej wypoczęci pojechaliśmy
do odległego o trzy godziny drogi Cashapampa, skąd tak naprawdę
dopiero zaczynała się nasza wyprawa do Peru.
Z Cashapampa szliśmy 5
godzin pieszo do położonego na wysokości 3750 m Llamacoral. Pod
koniec dnia byliśmy trochę zmęczeni, a to była dopiero
rozgrzewka. Nazajutrz czekało nas przejście do Tauipampa, które
zajęło nam trochę więcej niż się spodziewaliśmy. Wędrowaliśmy
przez 8 godzin aż w końcu udało nam się dotrzeć do bazy pod
Alpamayo. Nie mniej forsowne było przejście przez Punta Union do
Kachipampa. Na wysokości 4750 metrów niektórzy z nas zaczęli czuć
się trochę słabo. Mnie samemu kręciło się trochę w głowie i
momentalnie nie mogłem złapać tchu. Gdy udało nam się dojść do
Bakerilla odetchnęliśmy z ulgą. W porównaniu z Himalajami wyprawa do Peru wydawała nam się łatwiejsza, ale trekking na
Cordillera Blanca szczerze mówiąc dał nam w kość. Może to
dlatego, że była to w zasadzie aklimatyzacja. W następnych dniach
czekało nas jeszcze jedna dość trudna trasa, ale o tym opowiem już
w następnym wpisie.
Cordillera Blanca to
moim zdaniem obowiązkowy punkt każdej wycieczki do Peru. Swoich sił
mogą spróbować nawet ci, dla których górskie wyprawy nie
są chlebem powszednim – jest dużo mniej wymagających szlaków,
które także zachwycają pięknymi widokami. Warto na własne oczy
zobaczyć ostre granie, ośnieżone szczyty i błękitne górskie
jeziora. Peru pod względem widoków jest prawdziwym rajem na Ziemi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz