czwartek, 8 grudnia 2016

Wyprawa do Peru – trekking w Cordillera Blanca

wyprawa do peru
Ostatnio opowiadałem Wam o tym jak udało mi się spełnić moje największe marzenie i pojechać na trekking w Himalaje. To była moja pierwsza tego typu wyprawa i czasami jest tak, że jak raz się spróbuje to później ciężko przestać. Tak było u mnie z wyjazdami w egzotyczne miejsca. Zupełnie inna kultura, jedzenie, mieszkańcy... Po przyjeździe z Kathmandu długo chodziłem jeszcze z głową w chmurach, lecz przyszedł czas gdy znowu poczułem zew przygody. Tym razem postanowiłem wybrać się na zupełnie inny koniec świata, do Peru.

Obdzwoniłem kolegów z ostatniej wyprawy i dwóch z nich od razu przystało na mój pomysł. Wyprawa do Peru była czymś, co chodziło nam po głowie od dłuższego czasu. Słyszeliśmy o ciekawostkach takich jak najwyżej położone jezioro na świecie, pływające wyspy Uros i tajemnicze rysunki z Nazca. Przede wszystkim jednak liczyliśmy na trekking po Andach i piękne widoki i to na tym chciałbym głównie się skupić w mojej relacji. Dziś opowiem Wam trochę jak to się wszystko zaczęło i opiszę trekking w Cordillera Blanca z mojej perspektywy.
Po przylocie do Limy byliśmy tak podekscytowani, że nie czuliśmy zmęczenia. Wyszliśmy na miasto i oczywiście musieliśmy spróbować pisco, lokalnego alkoholu przypominającego w smaku brandy. Powspominaliśmy przy okazji z Damianem i Markiem trekking w Himalajach no i opowiadaliśmy o górskich wyprawach, które przydarzyły nam się w międzyczasie. Trochę nam zeszło i całe szczęście, że następnego dnia nie musieliśmy wychodzić w góry, bo forma była taka sobie. Zamiast tego wsiedliśmy w autokar, który zawiózł nas do położonego na wysokości 3100 metrów n.p.m. Huaraz. Tam czekała nas jednodniowa aklimatyzacja. Następnego dnia już bardziej wypoczęci pojechaliśmy do odległego o trzy godziny drogi Cashapampa, skąd tak naprawdę dopiero zaczynała się nasza wyprawa do Peru.
Z Cashapampa szliśmy 5 godzin pieszo do położonego na wysokości 3750 m Llamacoral. Pod koniec dnia byliśmy trochę zmęczeni, a to była dopiero rozgrzewka. Nazajutrz czekało nas przejście do Tauipampa, które zajęło nam trochę więcej niż się spodziewaliśmy. Wędrowaliśmy przez 8 godzin aż w końcu udało nam się dotrzeć do bazy pod Alpamayo. Nie mniej forsowne było przejście przez Punta Union do Kachipampa. Na wysokości 4750 metrów niektórzy z nas zaczęli czuć się trochę słabo. Mnie samemu kręciło się trochę w głowie i momentalnie nie mogłem złapać tchu. Gdy udało nam się dojść do Bakerilla odetchnęliśmy z ulgą. W porównaniu z Himalajami wyprawa do Peru wydawała nam się łatwiejsza, ale trekking na Cordillera Blanca szczerze mówiąc dał nam w kość. Może to dlatego, że była to w zasadzie aklimatyzacja. W następnych dniach czekało nas jeszcze jedna dość trudna trasa, ale o tym opowiem już w następnym wpisie.
Cordillera Blanca to moim zdaniem obowiązkowy punkt każdej wycieczki do Peru. Swoich sił mogą spróbować nawet ci, dla których górskie wyprawy nie są chlebem powszednim – jest dużo mniej wymagających szlaków, które także zachwycają pięknymi widokami. Warto na własne oczy zobaczyć ostre granie, ośnieżone szczyty i błękitne górskie jeziora. Peru pod względem widoków jest prawdziwym rajem na Ziemi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz